Wieczór kolęd na Neuperlachu
W piątek, 13 stycznia 2017 r., po Mszy św. wieczornej w sali parafialnej przy kościele św. Moniki na Neuperlachu miało miejsce wspólne śpiewanie kolęd i pastorałek. Pomimo wieczorowej pory w spotkaniu wzięło udział wielu parafian: zwłaszcza rodziców z dziećmi oraz młodzież. W trakcie wieczoru odbył się konkurs kolęd w wykonaniu dzieci. Wśród wykonawców był min.: niespełna trzyletni Philip. Oprawę muzyczną przygotował zespół Semper Fidelis oraz zaproszeni goście Ania, Laura, Wiktoria, Jagoda i Jakub Lubieniecki.
Nasze wieczorne spotkanie uświetnił także występ kolędników. Zaprezentowali oni staropolski, bożonarodzeniowy obrzęd „chodzenia z turoniem". Występ kolędników sprawił dużo radości i śmiechu, a na koniec został nagrodzony gromkimi oklaskami uczestników naszego spotkania.
Po zakończonym kolędowaniu przedstawiciele rady parafialnej zaprosili wszystkich obecnych na herbatę i pączki.
„Chodzenie z turoniem" w dawnej Polsce było jedną z form obchodów kolędniczych. W obrzędzie kolędniczym centralną postać stanowił turoń – rogate zwierzę z wielką kłapiącą paszczą. Pierwowzorem turonia był tur, zwierzę wymarłe ok. XVII wieku. Jeszcze w wieku XV kolędnicy chodzili po chatach i dworach z żywym turem prowadzonym na powrozie. W późniejszych czasach maskę turonia wykonywano z drewnianego kloca, obijano futrem i mocowano na drążku. W paszczy umieszczano język i ostre zęby, na głowie mocowano rogi zwierzęce – kozie lub krowie. Oprócz turonia w grupie kolędniczej były także inne postacie: dziad, cyganka, Żyd. Odgrywali oni scenkę „wskrzeszania" turonia.
Turoń był postacią bardzo żywą i rozbrykaną – skakał po izbie, kłapał paszczą, tańczył, próbował ukłuć rogami starszych, straszył dzieci. Po forsowanych harcach padał na podłogę i udawał, że umiera ze zmęczenia. Poprzez starania całej grupy powracał jednak do życia. Po odegraniu tej scenki odbywały się tańce, kolędnicy otrzymywali dary i życzyli wszelkiej pomyślności gospodarzom.
Nasze wieczorne spotkanie uświetnił także występ kolędników. Zaprezentowali oni staropolski, bożonarodzeniowy obrzęd „chodzenia z turoniem". Występ kolędników sprawił dużo radości i śmiechu, a na koniec został nagrodzony gromkimi oklaskami uczestników naszego spotkania.
Po zakończonym kolędowaniu przedstawiciele rady parafialnej zaprosili wszystkich obecnych na herbatę i pączki.
„Chodzenie z turoniem" w dawnej Polsce było jedną z form obchodów kolędniczych. W obrzędzie kolędniczym centralną postać stanowił turoń – rogate zwierzę z wielką kłapiącą paszczą. Pierwowzorem turonia był tur, zwierzę wymarłe ok. XVII wieku. Jeszcze w wieku XV kolędnicy chodzili po chatach i dworach z żywym turem prowadzonym na powrozie. W późniejszych czasach maskę turonia wykonywano z drewnianego kloca, obijano futrem i mocowano na drążku. W paszczy umieszczano język i ostre zęby, na głowie mocowano rogi zwierzęce – kozie lub krowie. Oprócz turonia w grupie kolędniczej były także inne postacie: dziad, cyganka, Żyd. Odgrywali oni scenkę „wskrzeszania" turonia.
Turoń był postacią bardzo żywą i rozbrykaną – skakał po izbie, kłapał paszczą, tańczył, próbował ukłuć rogami starszych, straszył dzieci. Po forsowanych harcach padał na podłogę i udawał, że umiera ze zmęczenia. Poprzez starania całej grupy powracał jednak do życia. Po odegraniu tej scenki odbywały się tańce, kolędnicy otrzymywali dary i życzyli wszelkiej pomyślności gospodarzom.